We wczorajsze przedpołudnie, o trzecim starciu Asseco Prokomu z Olympiakosem Pireus miałem cos napisać. No ale cóż, po prostu lenistwo zwyciężyło.
Jednak gdybym już się na to zdecydował, to z pewnością, cały wpis byłby zatytułowany: "Do Gdyni po 2:2".
Pierwszy krok został zrobiony.
Do Gdyni wyruszyłem ze Słupska o 16:36. Wsiadłem w pociąg, który jak się później okazało, na stacji gdzie miałem wysiąść, się po prostu nie zatrzymuje. O fakcie tym, dowiedziałem się mijając mój przystanek – Wzgórze Św. Maksymiliana. Lekko mówiąc, byłem podenerwowany. Musiałem wysiąść w Sopocie i stamtąd do hali jechać kolejką. Nie wspominając już o niedziałającym automacie do biletów, przez który musiałem kupić bilet u konduktora. Jak się okazało - bilet przynajmniej dwa razy droższy.
No ale nic. Do hali wszedłem około godziny 19:20. Ku mojemu zdziwieniu, arena była juz niemal zapełniona. Zawodnicy gospodarzy, zostali przywitani olbrzymią owacją. Doping kibiców Prokomu podczas meczu, jak nigdy był niesamowicie głośny.
Zespół Tomasa Pacesasa od początku grał na najwyższych obrotach. Dobra gra w ataku jak i w obronie, dała gospodarzom nawet 10 punktowe prowadzenie. Trójmiejska drużyna, niemal od początku meczu, kontrolowała przebieg spotkania.
Emocje sięgnęły zenitu, dopiero w końcówce. Mimo że miejscowi prowadzili na 3 minuty do końca meczu różnicą 10 punktów (78:68), to goście zdołali mistrzów polski dogonić. Ostatecznie jednak, zespół Tomasa Pacesasa zwyciężył po świetnym widowisku i w rywalizacji do trzech zwycięstw, doprowadził do stanu 1:2.
Pisząc dzisiejszy tekst, nie mógłbym również zapomnieć o niesamowitych tancerkach Khimiki Moskwa. To jak dziewczyny rozgrzewały gdyńską publikę, to mistrzostwo świata.
Wrażenie mogła również robić, przedmeczowa prezentacja obu zespołów. Ale to, to już wyłączna zasługa Gdyńskiego klubu.
Na koniec - chciałbym życzyć wszystkim kibicom Asseco Prokomu, całemu zespołowi, oraz sobie - podobnych emocji z Happy Endem, tak jak wtorkowych.
Pozdrawiam!
YouTube
5 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz